Jeden z najpiękniejszych zabytków Kambodży
Tajemnicze, schowane w dżungli, nieznane. Świątynie są jeszcze starsze niż Angkor. Część z nich powstała już w VI wieku. Te niesamowite zabytki to pozostałość po królestwie Chenla, założonego przez króla Isanavarmana I. Nie mogłam się nadziwić, że tak mało turystów do Sambor Prei Kuk dociera, w przeciwieństwie do męczących tłumów zalewających Angkor Wat.. Czy zmieni to niedawne wciągnięcie kompleksu na listę UNESCO?
Sambor Prei Kuk to póki co moje ulubione miejsce w Kambodży. To ponad setka ruin świątyń ku czci Wisznu z okresu VI-IX wieku. Niektóre elementy, bardzo dobrze się zachowały. Lepiej niż wiele ceglanych budowli z XX wieku!!! Po kilku z nich rosną drapieżne fikusy o potężnych korzeniach dodając im uroku i jednocześnie starając się pożreć dzieło ludzkości. Ale niech sobie fikus nie wyobraża za wiele, póki człowiek się tu kręci.. Kampong Thom było potężnym ośrodkiem władzy Królestwa Chenla. Niewiele wiemy o tamtych czasach. Giną w mrokach dziejów.
Nie myślcie sobie, że to się pleni jak chce. Ogrodnicy uwijają się, aby nic nie porastało jak nie trzeba. Akurat trafiłam na czyszczenia z chaszczy jednej z świątyń. W trakcie czyszczenia nie wolno wchodzić do środka, bo może się oderwać cegła i nas znokautować. Jednej z khmerskich rodzin to nie przeszkadzało, albo nie wiedzieli i weszli. Przewodnik zatrzymał mnie i powiedział: To są Kambodżanie. To wszystko jasne! Podobnie jak wyprzedzanie na trzeciego kiedy zbliża się ciężarówka na przeciwko i rzuca błyski światłami. Po drodze do Kampong Thom zobaczycie takie atrakcje. Akurat siedziałam z przodu koło kierowcy. Ten początkowo nawet normalnie prowadził i tylko co jakieś parę minut wyprzedzał na chama, potem pomocnik podsunął mu do pyska Red Bulla. Ledwo napitek zaczął krążyć w krwiobiegu, a kierowca wyprzedzał wszystkich jak leci przyprawiając tych z naprzeciwka o stan podzawałowy.
Zanurzając się w kompleks
Świątynie dzielą się na 3 grupy.
W pierwszej grupie świątyń znajdują się naczynia na świętą wodę, Wypływała ona na zewnątrz, aby ludzie mogli się nią obmywać na szczęście. Świątynie były wypełnione posągami Dżoni i Lingi, które zostały częściowo zrabowane, a częściowo dla ochrony umieszczone w Muzeum Narodowym w Phnom Pnemh. Niektóre ukradli wielcy miłośnicy sztuki Francuzi i jeśli wypieracie się do Paryża, to w Muzeum Guimet możecie je obejrzeć. Dżoni symbolizuje kobiece narządy płciowe i boginię Dewi, zaś Linga to męskie przedstawienie Siwy, z którego powstaje wszechświat.
W obecnie czarnym okrągłym jeziorku stała święta woda, czy nadal ma właściwościowi to można samemu sprawdzić, ponoć przynosi pomyślność finansową.
Przy jednej świątyni widzimy sporą dziurę w ziemi przy bombie. Z budowli poleciały niektóre elementy, ale jak na taki wybuch to niewiele jej się stało. Brawa dla budowniczych. Jeszcze kilkadziesiąt lat temu na terenie Sambor Prei Kuk były prowadzone działania wojenne. Na szczęście teren już został oczyszczony z min przeciwpiechotnych.
Niespodzianką jest, że najstarsze świątynie się najlepiej zachowały. Cegła prawie nówka sztuka. Czemu? Ano Khmerzy nie używali spoiwa między cegłami. Lekko podklejali naturalnymi materiałami typu klejący ryż i jeszcze parę innych.
Druga grupa świątyń jest datowana na 7 wiek.
W ostatniej grupie świątyń, główna ma drzwi wychodzące na zachód. Symbolizuje to śmierć. Duże wrażenie zrobiła na mnie dawna brama obecnie zarośnięta przez pazerny fikus. Mówię wam to drzewo to prawdziwa bestia. Dziad wypuszcza od swoje korzenie od dołu na inne drzewo i je obrasta. Pasożyt straszny, ale piękny.
Główna świątynia nazywa się Prasat Tao i strzegą ją dwa lwy z otwartymi paszczami. Lwy były też z innej strony, ale się zbyły i zostały po nich tylko łapy.
Warto obejrzeć mur na którym zachowały się okrągłe reliefy, z których część opowiada historię Ramajany, a część inne eposy.. Jest ich ponad dwadzieścia, ale niektóre nie zostały ukończone i są tylko puste obramowania. Po lewej jest jedna świątynia wyglądająca na zabiedzoną. Nie wolno wchodzić do niej bo coś twardego może spowodować uraz czaszki.
Świątynie są hinduistyczne, ale żeby było po równo dla obecnego społeczeństwa Kambodży to umieszczono w nich zarówno hinduistyczne jak i buddyjskie posążki.
Pomęczyłam mojego przewodnika pytaniami o krwawą historię Kambodży, ale widać go to nie bawiło, więc szybko zmieniłam temat na czasy dzisiejsze.
-Szpital za darmo??? Buahahaha… Tak.. Szkołę ogólną mamy za darmo.
– Chociaż tyle dobrego.
-Bo mamy komunizm! Tak naprawdę Wietnam rządzi krajem. Pociąga za sznurki. To samo w Laosie.- mówi ściszonym głosem, jakby ktoś miał nas w tej prawie pustej dżungli usłyszeć.
W porównaniu z naszym polskim, to prawdziwy komunizm po chuju. Widać w Kambodży tę parę orwellowskich zwierząt było wyjątkowo równo równiejsze i na nich pozostało
.- Ludzie w fabrykach zarabiają po 150 USD na miesiąc, a i tak się poprawiło, bo zarabiali 100- kontynuował.
Przy okazji spytałam go o ulubione danie.
– Pająk!
Czyli widocznie są go wstanie przyrządzić tak, że czuć coś więcej niż dobrze wypieczone! To kto spróbuje? Dowiedziałam się też, że w północnej Kambodży jadają psy, czego nauczyli ich Wietnamczycy. A nawet koty. Może to wyjaśnia znikomą ilość mruczków w Siem Reap…
Cheay Sampou- najpiękniejsza wioska w Kambodży
Po ulokowaniu się w pobliskim miasteczku Kampong Thom najlepiej wynająć kierowcę tuk tuka, który nas zawiedzie do świątyń. Będziemy jechać do celu przez uroczą wioskę Cheay Sampou. Ta przejażdżka była dla mnie jedną z największych atrakcji w Kambodży. Prawdziwa sielanka. Wsi spokojna… Piękna szata roślinna, bananowce, palmy, bugenville, lilie wodne, pola zatopione w wodzie, bawoły zanurzone w tej wodzie … Domki na palach są w tym utkane. Mijaliśmy proste życie rolników, z których część robi w polu nieraz własnym rękami i oraz za pomocą zwierząt. Cześć zaś, ta większa, wyleguje się na hamakach, chowa gdzieś w cieni. Mijałam sprzedawców mini sklepików, bananów, prawie wszyscy spali za stoiskiem, albo i na nim.
Jeżeli chcecie zobaczyć rozkwitnięte lilie wodne to wybierzcie się tam koło 7h , przed 8 rano. potem szybko zwiną swoje płatki. Jeśli coś zwiedzać w Kambodży i mieć 100% przyjemność to właśnie wieś.
Ciekawostką jest, że z Kampong Thom pochodził niesławny przywódca Czerwonych Khmerów Pol Pot. To właśnie on jest odpowiedzialny za wymordowanie połowy kraju. Ofiary reżimu szacuje się na 3-4 miliony. Kto by pomyślał, że taki potwór pochodzi z tak przyjemnego miejsca.
Praktycznie informacje o Sambor Prei Kuk
🙂 Cena za wstęp wynosi aktualnie 3 dolary, zaś wynajęcie przewodnika 6 (warto).
🙂 Tuk tuk kosztuje 15 USD, ale można się targować. Ja zapłaciłam 13.
🙂 Dojazd: Każdy autobus na trasie Phnom Pnemh – Siem Reap przejeżdża przez Kampong Thom. Trzeba powiedzieć kierowcy, żeby się zatrzymał i najlepiej mu powtórzyć jeszcze w trasie. I koniecznie upewnić się czy zrozumiał.. W Kambodży nie ma miłego zwyczaju, znanego z Tajlandii, że kierowca i jego pomocnik powiedzą, że czas wysiadać. Można też popytać wśród pasażerów czy już czas, ale nie zawsze znają angielski.
🙂 Wyjeżdżając możecie kupić bilet u kierowcy, ja dałam 5 USD do Phnom Pnemh, za to z Siem Raep nie chcieli mi sprzedać biletu do Kampong Thom, tylko powiedzieli, że mogę kupić tylko do Phnom Pnemh. Agencja. Dałam 8 USD za Christal busa. Ale w siedzibie busa powiedzieli, że bilet zakupiony bezpośrednio u nich kosztuje 9 USD. Nie wiem czy to prawda czy ściemili, kiedy zobaczyli, że mam bilet z agencji.
🙂 Porządną mapkę Sambor Prei Kuk możecie sobie pobrać ze strony UNESCO
🙂 Kambodża na własną rękę jest prosta do zwiedzania, a dojazd do Sambor Prei Kuk jest jednym z najprostszych.