Marsylię się kocha albo się jej nienawidzi. .
O 1h w nocy wysiadłam z TGV i uderzyło mnie gorąco i duchota. Był koniec lipca. Zeszłam po monumentalnych schodach dziewiętnastowiecznego dworca Saint-Charles i zadałam sobie pytanie: ‘Gdzie ja jestem??? To jest jeszcze Europa??’ W okolicy dworca byli sami mężczyźni, i to w dodatku odziani w północno afrykańskie tuniki.
Skierowałam się do przydworcowego hotelu mając nadzieje, że będzie tańszy niż to co znalazłam w internecie. Recepcjonista, stary Arab, słysząc, że szukam taniego pokoju zaproponował jeden w cenie 20euro. Podejrzana cena! To bardzo tanio jak na Francję. Ale ok! Biorę!
Albo nie! Najpierw obejrzę! Pokój był w porządku, jednak toaleta znajdowała się na zewnątrz. Nie wierzyłam własnym oczom. Dziura w ziemi! Pytam recepcjonisty czy ma pokój z normalną toaletą. Mówi, że tak. 4oeuro. Biorę bez wahania.
Burczało mi w brzuchu, a w ustach zasychało. Wyszłam na zewnątrz w poszukiwaniu pożywienia, i o dziwo udało mi się znaleźć otwarty o tej porze spożywczak połączony z kafejką internetową.
Wokół zapełnione po brzegi tarasy kawiarni, na których nie siedziała ani jedna kobieta.
Po drodze spojrzenia mężczyzn niemalże mnie gwałcą. Te wygłodniałe oczy, które nie znają szacunku dla kobiet. Gapią się tak jakby mieli na to licencje. Ohyda! Państwo francuskie powinno im nakazać noszenie klapek na oczy jak koniom. Później się dowiaduje, że to normalka w trzeciej dzielnicy Marsylii, mieszkają tu sami Arabowie. W dodatku przyjechali z Afryki za pracą, a kobiety zostały na miejscu lub ich w ogóle nie ma.
Następnego dnia poszłam nad morze. Mojej drodze wtóruje ryk skuterów. Są wszędzie. To zdecydowanie najpopularniejszy środek lokomocji w tym mieście, gęsto przetkanym wąskimi ulicami.
Minęłam słynny Stary Port i budynki o architekturze jakiej jeszcze nigdy nie widziałam. Styl europejski miesza się tutaj z orientalnym.
Kiedy docieram do celu urzeka mnie kolor Morza Śródziemnego, jest piękny i bardzo głęboki, dosłownie lazurowy.
Światło tu pada pod innym kątem i sprawia, że wszystkie kolory są dużo bardziej intensywne.
Nic dziwnego, że Van Gogh przeprowadził się do pobliskiego miasteczka Arles, żeby tam namalować swoje najsłynniejsze płótna.
Zostanę w Maryslii jeszcze niemalże rok. Jest 28 lipiec 2012.