Z. wybałuszył oczy. Co? Jedziesz teraz do Guangzhou?? -To musisz spróbować kantońskiego śniadania! Tylko, zjedz je ze swoim przyjacielem- bo będzie za wielkie na ciebie. Ja jak tyko wrócę pod koniec miesiąca będę codziennie grał w football z kolegami.
Breakfest tea
-herbata?
-Nieeee, to śniadanie, wiesz owoce morza, ale chyba już za późno- chichocze C-D.-Kantonianka- patrząc na pierwszą godzinę na zegarze.
A wcale nie było! Turyści mają specjalne prawa! Z dziewczynami breakfest tea jadłyśmy po 17h.
Standardowo zamówiłyśmy pierożki z krewetkami, owsiankę z owocami morza! (w ogóle to Kantończycy uwielbiają owsiankę, w jednej z restauracji widziałam z 10 rodzajów), były ciastka z imbirem i śliwką (mój faworyt), ohydne smażone sezamki, ostre ciastka z taro, zupy z pierożkami z krewetek i świniny (- Ale zjedz!- Nie jem świni! – Ale to jest sławne! S-Ł-A-W-N-E!
Znowu mam 7 lat i rodzina zmusza mnie do kiblowania nad talerzem…
Innym razem udałam się do jeszcze sławniejszej restauracji, najsławniejszej. Tam to dopiero było S-Ł-A-W-N-E!
Tłum kłębił się w sporym salonie na parterze. Każdy był żądny, każdy był ciekaw. Recepcjonistka nie znała słowa po angielsku. – English no! no! no!
Na szczęśćcie sława tej restauracji daleko wykraczała poza Chińczyków, i dwie przyjaciółki z Anglii wzięły się za tłumaczenie. -Powiemy ci kiedy twoja kolej. Po odebraniu numerka, zamiast żeby się wyświetlał, to powietrze przecinał skrzeczący dźwięk z głośnika z numerem i dłuższą gadką, która mi wprowadzała zamęt w zrozumieniu liczby. .
Po godzinnym czekaniu w kolejce i kolejnym pól na ugotowanie pierożki z krewetkami, kruche ciastka z łososiem w kremie wasabi (boskie), krewetki w czerwonym ryżu( delicje) i kulki z musem durianowy (mus dobry, ale nie skórka) mogłam rzec: Sława im!
Street Food
Na deptaku nad deptaki unosiły się egzotyczne zapachy. Stoiska kusiły grillowanymi ostrygi i przegrzebkami, ośmiornicami na patyku i kiełbaskami o dziwnym kształcie, śmierdzącym i panierowanym tofu(pycha).
Były tam słodkie żelki z fasoli, polewane syropem truskawki na patyku i miks owocowy w tym samym syropie na patyku. Kolorami błyskały owoce pokrajane na kawałki z których mnogości i egzotyki można sobie było ułożyć sałatkę.
Zaraz wpadłam na ukryty w podwórzach wielki targ rozlewający się w skomplikowanym labiryncie przejść. Tam uwiodły mnie dania na parze, tzw. dim sum: bułeczki wypełnione słodkim orzechowym nadzieniem, fioletowe ziemniaki, niezliczone mini pierożki. Tam ujrzałam pierwszy raz od miesięcy chrupiącą bagietkę z sezamem. Z jednej strony była lekko solona, z drugiej lekko słodka. Chyba najlepsza jaką jadłam w życiu, a już na pewno w Azji. Street food na szóstkę.
Desery i najsławniejsza herbata po którą stoi się w kolejce
Jak już wiecie z postu o jedzeniu w Yunnanie, zamiłowanie Chińczyków do słodyczy zależy od prowincji. W Guangzhou uwielbiają słodkie desery. Prym, szczególnie w chłodne dni (buhaha akurat byłam zimą, istnieje taka, naprawdę!) wiedzie polewka z czarnego sezamu. Podaje się ją na gorąco, jest gęsta, ale tylko lekko słodka. Całkiem dobra, chociaż nie wygląda..
Na kolejnym miejscu jest sieciówka ze zdjęcia. W środku wisi cała masa dyplomów o zajęciu pierwszego miejsca na przeróżnych festiwalach kulinarnych. Specjalizują się w deserach z mleka przypominających nasz budyń. Zamówiłyśmy zwykły biały. Wyglądał niewinnie, ale zaskoczył mnie totalnie imbirową nutą. To już się nie dziwię skąd te wygrane. Innym razem wzięłam z jagodami na wierzchu, ale był już bez przypraw i tego polotu, był prawie najpospolitszym budyniem.
Podaje się też desery złożone z owoców kandyzowanych i zwykłych w sosie taro lub innym. Przypominają one tajskie desery.
Na Zachodzie Starbucks to coś więcej niż kawa. To kultura picia kawy. To symbol nowoczesnego mieszczanina. Na Wschodzie długo nie było niczego, co mogło by się równać temu, czym jest styl lansu kawowego. Ale to przeszłość.
Szłam akurat z koleżanką Chinką do centrum handlowego, kiedy nagle jej źrenice się powiększyły, a głos wspiął na najwyższe tony. Zaczęła mnie szarpać za rękaw, jakby co najmniej zobaczyła Leonarda Di Caprio na golasa z Justinem Bieberem.
-To sławne! Chodź!
Hey Tea! to historia malutkiej kafejki w Kantonie, która staje się rosnącym imperium herbacianym. Kto by pomyślał, że da się jeszcze coś nowego wymyślić w dziedzinie mogłoby się wydawać nudnej herbaty! Dziś po ich cheese tea ustawiają się kilometrowe kolejki (naprawdę). My też się ustawiłyśmy. Dobrze, że akurat był środek tygodnia i nie było aż tylu ludzi. Wzięłam, drugą najsławniejszą na podium herbatę. Grejfrutową. Teraz tylko czekam aż zawędrują do Polski, i będę się mogła lansować z jej kubkiem.
Owoce
Z owoców egzotycznych warto spróbować duriana (nie wolno go jednak mieszać z alkoholem). Dobrego duriana poznaje się po totalnej miękkości i potężnej wonności. Najlepszego w swoim życiu jadłam właśnie w Guangzhou. Kolejnym hitem jest żółta guajawa. Powinna być bardzo pachnąca. Zdjęcia wam niestety nie wstawię, bo choć kupiłam dwa razy po wielkim worku, to nie byłam się w stanie opanować i pochłonęłam je w ekspresowym tempie.
Bardzo dobrej jakości jest mango. Zajadałam się też wspomnianymi wcześniej truskawkami w syropie.
Kanton i żarcie na cztery nogi
-Bo w Kantonie można zjeść wszystko co ma cztery nogi!
– Hłe hłe, ale to przecież żart- śmieje się się Pai
-W życiu nie widziałam, żeby ktoś w Chinach psy jadł.- wtóruje jej D.
-W Hunanie widziałam-mówię- ich wzrok mówi sam za siebie. Nie żyję. Ale w sumie o co im chodzi, mi to nie przeszkadza. Taki jest obyczaj, a nie jedzie się w gości wypominać, że u siebie jest inaczej. Co niektórzy robią, i organizują nawet protesty na festiwalu psiego mięsa.
– A żółwie?- pytam
– A to to tak.
Potem szłam ulicą, z dala od turystycznych miejsc i widziałam pieczone psie sylwetki wisiały bez głów, ale jeszcze z ogonem. Wiem też, że jedną z najważniejszych specjalności jest tu zupa z dzikiego kota. Olałam tą egzotykę i zostałam przy klasycznym jedzeniu. Ale jak tu się nie zakochać w mieście, gdzie zupa z małży kosztuje mniej niż kebab u nas.
Na parze
Pierożki na parze. Z mięsem i krewetkami. Takie rzeczy można dostać na prawie każdej ulicy
Na targu