Po prawie rocznej podróży z krótką przerwą wróciłam na dobre do Europy, do Krakowa. Jak udało mi się zrealizować marzenia o samotnej podróży do Azji? Co powstało w rezultacie tej wyprawy? Jakie były najlepsze momenty i co mi to dało? Jakie są plany na przyszłość? To są pytania na jakie odpowiem wam w dzisiejszym poście.
Spis treści
Jak zrealizować marzenia
Nie wiem jak wy, ale ja uważam, że aby coś się spełniło to najlepiej wyraźnymi literami wpisać to na listę. Inaczej może umknąć w natłoku codziennych obowiązków, zbladnąć w konfrontacji z życiową rutyną, i co najgorsze zatrzeć się z powodu problemów. Mam od kilku lat taką listę rzeczy do zrobienia przed śmiercią. W zeszłym roku doszłam do wniosku, że nie ma co odkładać najważniejszych podróżniczych punktów na przyszłość.
Kierunek Azja
Marzec i kwiecień
Tak oto pod koniec marca przebierałam nogami w samolocie do Tajlandii. Akurat udało mi się wyszukać bardzo tani bilet. Zatrzymałam się wtedy po raz pierwszy na wyspie Koh Chang i odkryłam jedne z najlepszych raf w Tajlandii. Nie wiem, czy kiedyś nurkowaliście z maską, ale mam nadzieję, że tak, albo będziecie mieli okazję, bo to niesamowite doświadczenie.
Rafy nie były jednak moim celem.
Moim celem była Japonia, o której marzyłam od czasu, kiedy oglądałam Kapitana Tsubasę na Poloni 1! Dla niezorientowanych było to lata świetle temu. I mało nie przegapiłam lotu przysypiając podczas przesiadki w Manilli! Megafon zgrzypiał od dziesięciu minut: This is a final call for passager Vanessa! This is a final call for passager Vanessa! W ostatniej chwili wybudziłam się ze zdradliwego snu, i pobiegłam do bordingu przerażona, że przez chwilę snu przegapię przygodę swojego życia. Na szczęście zdezorientowana obsługa wpuściła mnie do samolotu tuż przed startem. Udało się! W końcu byłam w Japonii. Spełniło się moje największe marzenie z dzieciństwa! Poznałam mnóstwo niesamowitych ludzi, nie mogłam się napatrzeć na kwitnące wiśnie. Wybrałam się też na Festiwal Penisa, popijałam sake robioną przez Kanadyjczyka, który obrał sobie misję ratować zapadającą się japońską produkcję i w końcu mogłam zobaczyć się z koleżanką Japonką, która ewakuowała się z Marsylii w obawie przed bandytami.
Najlepszy moment podróży: ołowiane chmury materializowały się powoli w trzydniową ulewę, a ja czekałam jak ten jeleń na kompletnym zadupiu na nie najeżdżający autobus. Nagle zatrzymało się auto, a kierowca podarował mi parasol! Nie zdążyłam go otworzyć, bo zaraz następny się zatrzymał i zawiózł mnie do guest housu. A słowa nie znał po angielsku.
Co mnie najbardziej uszczęśliwiło na tej wyprawie to okrycie mało znanej południowej Japonii i tamtejszych wulkanów, a także niekończące się moczenie na gorących źródłach, co i wam polecam.
Z wyjazdu powstał cały cykl Tokio tanio, relacja z moich ulubionych miejsc, m.in. z Nary i nieznanej krainy wulkanów Kirishimy, a także kilka wpisów o kulturze Japonii. Z racji tego, że większość roku spędziłam w podróży i ciężko mi było pisać, teraz powstanie jeszcze więcej artykułów z Krainy Kwitnącej Wiśni.
Maj
Sweet Tajland ah słit Tajland. Wszędzie dobrze, ale w Tajlandii owoce smakują najlepiej.
Ze swojego trzeciego pobytu w wypełnionym słońcem kraju napisałam mnóstwo postów praktycznych, po której chętnie sięgacie.
Czerwiec
Dlaczego nie planuje zbytnio
Nigdy nie załatwiam wiz w Europie, nie lubię planować i nigdy nie układam sobie, ile bym gdzieś chciała zostać, np. w Paryżu miałam zamiar być parę miesięcy, potem się zakochałam i zostałam o wiele dłużej. Z kolei ile razy zamieszkiwałam w Amsterdamie, to zawsze miałam problemy ze zdrowiem, które rujnowały mi życie i zmuszały do powrotu do Polski. Teraz już nie planuje.
I co z tego wynika
Tym sposobem byłam już w Azji, chciałam jechać do Chin, i okazało się, że jako nie rezydentka nie dostanę wizy. Ech. Po wielu wizytach w chińskim konsulacie w Bangkoku i utraconej nadziei na chińską wizę wydarzył się ten telefon: Procedura została zmieniona! Możesz ubiegać się o wizę ! Senkju! To było prawie jak wygrana w totolotka. W dodatku policzyli mi trzy razy mniej za tą wizę niż oficjalna opłata. To było ukoronowanie mojego innego marzenia -zobaczyłam Armię z Terakoty! Wcześniej jako dziecko widywałam ją w książce Cuda świata starożytnego i nie sądziłam, że któregoś dnia wojownicy będą niemal na wyciągnięcie mojej ręki. Pojechałam też do Tęczowych Gór, które były przez lata obiektem moich westchnień. Armia, fenomenalna natura i fantastyczni ludzie w Chinach, wszystko to zaowocowało to patologiczną obsesją względem Chin, w których się zakochałam bez reszty.
W rezultacie na blogu pojawiło się mnóstwo relacji i informacji praktycznych z Państwa Środka. W przyszłości możecie się spodziewać więcej.
Co mnie ucieszyło najbardziej? Absolutnie wszystko. Najlepszy miesiąc zeszłego roku, każdy dzień był wspaniały. Poznałam mnóstwo ludzi, odkryłam wiele miejsc, o których nigdy nie słyszałam wcześniej. W końcu nie ma zbyt wielu informacji o niesamowitych miejscach w Chinach, ale teraz mogę je dla was opisać.
Lipiec
Na chwilę musiałam wracać do Polski. Lato w Krakowie jest fajne. Wybrałam się z M. do na wycieczkę do jaskini w podkrakowskich Będkowicach. Było super! Poza tym dużo chodziliśmy do kina i czasem na Dolnych Młynów.
Najlepszy moment: ciężko wyłonić najlepszy moment, wszystkie chwile z moimi znajomymi są najlepsze.
Sierpień
Odkrywam księżycowy krajobraz, szukam elfów, nie jem zgnitego rekina, a na blogu rośnie dział Islandia!
Wrzesień
Na Dalekim Wschodzie wszystkie drogi wiodą przez Hong Kong. Ten Hong Kong który przez lata był znany z tego, że chińską wizę można w nim załatwić łatwiej niż gdzie indziej. Otóż te czasy prosperity wizowej właśnie się skończyły i boleśnie się o tym przekonałam. Witaj Malezjo!
Co z tego wynikło
2 tygodnie kiblowania w Hong Kongu sprawiły, że go przemierzyłam wzdłuż i wszerz. Na blogu przeczytacie o odkrywaniu nieznanych dotąd Nowych Terytoriów, o tym jak się je w najtańszej restauracji z gwiazdką Michelina, a także gdzie znaleźć spokój i plażę.
W Malezji wylądowałam w Kuala Lumpur i na Penang, o których znajdziecie na mynameiswind przewodniki i relacje.
Październik
Tajlandia– tym razem do królestwa przywiodła mnie konieczność podreperowania budżetu. Stąd zamiast na podróżowaniu skupiłam się na tajskim jedzeniu, o którym możecie przeczytać w dziale kulinarnym.
Listopad
Tajlandia i Kambodża– w Tajlandii o wizę na dłuższy pobyt nie tak prosto, więc pod koniec miesiąca obrałam kierunek Kambodża.
Grudzień
Kambodża, Tajlandia i Laos. Kocham Laos od pierwszego wejrzenia w zeszłym roku, więc postanowiłam spędzić w nim Sylwestra. Zatęskniłam jednak za moją ulubioną wyspą Koh Chang w Tajlandii. A musicie wiedzieć, że jestem wierna i jak mi się coś spodoba to się tego trzymam.. W drodze do Laosu odczarowałam nie lubiane do tej pory Chiang Mai. Okazało się, że kiedy nie ma tłumów na Festiwalu Latarni to całkiem przyjemne miasteczko!
Co powstało w rezultacie:
W Kambodży starałam się zwrócić uwagę na jeszcze nie odkryte miejsca, mniej sławne. Tak powstał wpis o tym co warto tam zwiedzić, także nieznanego. Napisałam duży artykuł o tajemniczych ruinach Sambor Prei Kuk, które są jeszcze starsze od Angkoru! Kolejne relacje w toku.
Do Luang Prabang dopłynęłam słynnym slow boat. Jeżeli chcielibyście kiedyś nim płynąć, to na blogu znajdziecie relację, która wam ułatwi ogarnięcie tematu.
Miałam już dosyć ciągłego przemieszczania się, więc posiedziałam głównie w ukochanym Luang Prabang. Nowy dział kulinarny zobowiązuje, więc wypróbowałam kilka restauracji, żeby wam polecić co dobrego można skosztować w tym egzotycznym kraju.
Najlepsze momentami były gadki nad ranem po Sylwestrze i deser w resto nad rzeką w Luang Prabang.
Styczeń
Laos i Chiny! Tak tak to już Nowy Rok, ale podróż jeszcze nie skończona! Musiałam sobie odbić za zeszły styczeń, który był jednym z najgorszych miesięcy mojego życia ever! Bardzo mi się pogorszyło wtedy ze zdrowiem i się normalnie załamałam.
Tegoroczny styczeń będę jeszcze długo wspominać, taki był wspaniały!.Wyruszyłam na wyprawę po Yunnanie, chińskiej prowincji słynącej z niezwykłej natury, zrobiłam trekking po słynnym Wąwozie Skaczącego Tygrysa, zahaczyłam o Tybet i zakończyłam to obżarstwem w Kantonie. Zaczynam tym na blogu cały cykl poświęcony chińskiemu jedzeniu. Zdziwicie się co się pojawia na chińskich talerzach, nic z tych rzeczy, które serwują w ichnich restauracjach w Polsce!
Luty
Wszystko co dobre dobiega końca, i tak w lutym wylądowałam w Pradze. Musicie wiedzieć, że lubuję się w surrealizmie i dziwnych rzeczach. Tak zwiedziłam stolicę Czech tropem odjechanych rzeźb Cernego. Dowiedziałam się też, gdzie można wspaniale zjeść. Niedługo na blogu pojawi się cały cykl związany z Pragą, więc dowiecie się i wy.
Co wynikło z tej podróży
Nagrałam sporo materiałów wideo, więc po ich zmontowaniu powstanie nowy dział wideo i kanał na You Tube. Mam nadzieje, że się wam spodoba i ułatwi wam podróżowanie.
Co mi najbardziej doskwierało
Poznałam dużo ludzi, ale to nie to samo co starzy dobrzy znajomi. Moi kompani podroży, byli ze mną na krótko, i kiedy się przemieszczałam pojawiali się ciągle nowi. Cały rok w takim tempie mnie trochę zmęczył. Dobrze, że jest Whats App! Były też chwile, kiedy musiałam sobie radzić sama ze wszystkim, ale co to jest naprzeciwko francuskiej biurokracji!
Co jest trudniejsze długa podróż czy imigracja
Jeżeli mieszkaliście na imigracji i boicie się jechać samemu w taką podróż, to chciałam rozwiać wasze obawy. Nie ma nic trudniejszego od emigracji, podróż w porównaniu z tym jest dużo przyjemniejsza, i problemy o wiele mniejsze.
Czy podróż mnie zmieniła
Często słyszałam, że taka podróż zmienia. Czy mnie zmieniła? Chyba niezbyt, w końcu to nie pierwszy wyjazd solo. Tyle, że tamte to była emigracja. Jedynie z racji tego, że w Azji nie wolno okazywać negatywnych emocji stałam się trochę bardziej powściągliwa. Polubiłam też dzieci, których wcześniej nie znosiłam.
Zawsze uważałam się za gamonia, ale kiedyś mój kolega mnie uświadomił: – Tobie się zawsze udaje zrealizować, co sobie zaplanujesz! Tym razem muszę mu przyznać rację. Nie od razu udało mi się odhaczyć tyle pozycji z mojej listy. Nie spadło mi to jednak z nieba. Już od kilku lat odkładałam sobie pieniądze, nie kupowałam ubrań, oszczędzałam na braku samochodu. Uzbieranie funduszy kosztowało mnie trochę czasu i wysiłku, ale było warto. A wy jakie macie pozycje na swojej liście do zrobienia przed śmiercią?
Niezwykle inspirujący wpis. Podróżowanie w pojedynkę na pewno nie należy do łatwych, dlatego podziwiam,że zdecydowałaś się i właściwie wciąż decydujesz na takie podróże. Trzymam kciuki za dalsze wyprawy! 🙂
Dzięki 🙂
Cześć Vanessa, nie mam pojęcia jakie jest Twoje imię, zainspirowałaś mnie do samotnej podróży w poszukiwaniu siebie. dzięki i powodzenia na bezdrożach i drogach
Cześć Damian! Bardzo miło mi to słyszeć, dziękuję :D.
Dokąd się wybierasz na poszukiwanie siebie? 🙂
Ps. Moje imię jest prawdziwe.