Po pracy do kartonu
Przede mną las szklanych wieżowców, a między nimi setki, tysiące kobiet koczujących na ulicach, na kocach, po 6 w 1 kartonie. Robią sobie nawzajem manicure, czeszą się, grają w karty. Inne śpią, urządzają sobie pikniki.
Przyjechały tu do pracy głównie z Filipin i Indii. Ich mężowie zostali z dziećmi, a one przez miesiąc zarobią w Hong Kongu tyle, że następne pół roku nie będą musiały nic robić. Czynsze są niebotyczne, a że jest ciepło to poza pracą żyją na ulicy.
Jeśli wzrok mógłby zabijać to już z kilka razy bym padła martwa za wycelowanie obiektywu w ich stronę.
Co ciekawe w Tajlandii nie mają z tym problemu. Kultura spania w miejscach publicznych w Azji Południowo-Wschodniej ma się bardzo dobrze i wcale nie kojarzy się z kloszardią znaną na naszym kontynencie. Tajowie wręcz śmieją się że spanie to ich sport narodowy i nie wahają się urządzić drzemki na środku chodnika w najbardziej wymyślnych pozycjach. Nie potrzebują do tego nawet kartonów.
1 dzień w Hong Kongu
Tymczasem na wyspie Hong Kong wita mnie klimatyczna mgła i przyjemne od kojącej wilgoci ciepłe powietrze.
Poznany przed chwilą Chińczyk pokazuje mi stare miasto. Budynek Centralnej Stacji Policji w stylu kolonialnym pochodzi z początku 1864 roku. Stare w chińskim znaczeniu nabiera zabawnego znaczenia. W kraju którego ludność myśli z 30 lat do przodu nie ma miejsca na historyczne sentymenty do których jesteśmy przyzwyczajeni w Europie. W całym Hong Kongu jest tylko 5 budynków datowanych przed XVIII wiekiem, z czego większość znajduje się w Ping Shan ( ale to akurat na Nowych Terytoriach, zupełnie mi nie po drodze).
Mijamy Soho, za dnia jeszcze senne. Nie brak tu kafejek i trendy butików. Może innego wieczoru tu zabawię, ale dziś nadszedł czas pożegnania z Azją.
Uznaję, że najwyższy czas na na odrobinę mistycyzmu w szklanym mieście i żegnając się z przypadkowym przewodnikiem swoje kroki kieruję do Świątyni Man Mo.
Zatopiona w półmroku rozświetlanym przez lampiony, wypełniona gryzącym dymem z setek kadzideł świątynia poświęcona jest dwóm bogom: literatury- Man i wojny- Mo.
Rotacja między wiernymi odwiedzającymi świątynię następuje ultraszybko. Tak samo jak szybkie jest życie w Hong Kongu. Ledwie zdążyli odpalić kadzidełka, a już przebiegają pędem po świątyni obficie nimi machając w powietrzu przed statuetkami swoich bogów, po kilku minutach wybiegają kontynuując życie w busy city.
Docieram do tramwaju wiodącego na słynny punkt widokowy Victoria Peak. Strażnik przy kolejce poinformował mnie że stania jest na 3 godziny. Kręgosłup nie pozwala mi iść na piechotę.
Po odpuszczeniu pocztówki trzeba spojrzeć miastu w twarz.
Na końcu promenady piknik Filipinek trwa w najlepsze. Wokół walają się puste butelki po winie, a najżywiołowsza grupa kobiet tańczy w kole waląc w blaszane instrumenty.
Hong Kong to jedno z najbezpieczniejszych miast na świecie- w końcu to miasto kobiet.
Wybierasz się do Hongkongu? Może zainteresuje Cię artykuł:
- Hongkong nieznany: Nowe Terytoria -Tsuen Wan
- Hongkong. Nie tylko wieżowce- wyspa Cheung Chau
- Tim Ho Wan- z wizytą w najtańszej restauracji z gwiazdką Michelina
- Ile kosztuje wyjazd do Hongkongu