George Town na wyspie Penang to jedno z moich ulubionych miejsc w Azji. George Town wyobrażałam sobie jako miasteczko z drewnianą zabudową, gdzie podróżnicy popijają zimne piwo, gadając do białego rana. Miasteczko, gdzie czas jakby się zatrzymał. Miasteczko, gdzie po ścianach hasały postacie z graffiti. Miasteczko rodem z Indochin, których tam nigdy nie było. Ale, jak się okazało Penang to nie tylko egzotyczne George Town. A samo George Town niejedno ma imię.
‘Penang to mały Hongkong’- powiedział Z. Koreańczyk żyjący w okolicach George Town od dwóch dekad. Dorobił się na wirtualnym handlu słynnymi koreańskimi maseczkami i ani myśli wracać do Korei. I rzeczywiście z sunącego po czarnym nocnym morzu promu rozpościerał się widok na setki mrugających świateł. Wyłaniająca się wyspa Penang była udekorowana najświeższą cywilizacją, upstrzona wieżowcami, świecąca się luksusowymi condomium. Chciałabym mieć taki apartament, w tym rzędzie nad samym morzem. Nawet nie zasłaniają sobie widoku. Ale ja tu nie przyjechałam, żeby się czuć nowocześnie.
George Town jak Indochiny
Im głębiej w wyspę Penang ciągłam klekoczącą po krzywym chodniku walizę, tym więcej odsłaniało się George Town z moich wyobrażeń. A nawet więcej niż z nich. Im dalej tym niższa zabudowa: drewniane domy, rezydencje orientalne, niektóre z namalowanymi ornamentami, o wielkich oknach, o okiennicach. Witajcie Indochiny z dala od Indochin.
Znacie film ‘ Kochanek’ na postawie genialnej powieści Marguerite Duras? Opowiada o namiętnym romansie 30 -letniego Chińczyka z nastoletnią Francuzką? Piękna historia. Jedna z lepszych jakie znam. I w tej opowieści zwykli kochać się w wynajętej garsonierze, którą od głośnej ulicy odgradzały tylko drzwi z prześwitami.
Myślę, że można w George Town znaleźć niejedną taką garsonierę, jak w Sajgonie ze sto lat temu, kiedy rozgrywała się akcja ‘Kochanka’. Podczas, gdy Wietnam na dobre pożegnał się ze stylistyką znienawidzonych Indochin, to właśnie w Malezji trochę tego egzotyczno-francuskiego się zachowało. Malezja w swojej historii przechodziła z rąk do rąk, a wolność od kolonizatorów zaowocował szariatem. Sami weszli z deszczu pod rynnę. Na pamiątkę zostało im pełno miasteczek z europejską nutą, w której, a jakże zakochali się spragnieni europejskiej starości turyści.
Największe wrażenie ze wszystkich zabudowań George Town zrobiła na mnie niebieska posiadłość, cała w kolorze głębokiego indygo. Wykorzystano ją jako scenografię do Indochin z francuską gwiazdą Catherine Deneuve. W rzeczywistości należała do obrzydliwie bogatego chińskiego
kupca.

George Town na wyspie Penang słynie z..
O George Town na Penang pewnie mało kto by słyszał, gdyby UNESCO nie wciągnęło go na swoją listę w 2008 roku. I tak za sprawą magicznej różdżki sentymentu odrapana i zakurzona starówka odzyskała dawny blask. Zaraz pootwierali wegańskie knajpki i inne fanaberie, gdzie Europejczycy chętnie zostawiają kasę.
George Town się nie zwiedza. Po George Town się szlaja. Bez celu. Jak wstaję idę pić kawę i jeść sernik. Codziennie gdzie indziej. Nie róbcie tak. Aline moja znajoma siedziała już miesiąc w Georgetown. Przytyła 7 kg od tego sernika. Serio. Te kafejki to mają pomysły! Jedna z robotami rodem z japońskiego anime, inna z kawą ozdobioną pianką w kształcie zwierzątek. Uwielbiam też ‘kociarski sklep’ The Cat Heritage- każdy kociarz oszaleje w nim ze szczęścia widząc wszystko w koty i z kotami: t-shirty, sukienki, serwisy do herbaty, bibeloty, kilka graffiti. Miauu.
Kiedy spacerowałam po George Town, to…
Tłusty kochanek skradał się po latarni do okna na igraszki. Czy czekała tam młoda kobieta? A może dama typu cougar? A może jakiś niegrzeczny chłopak? A co jeśli mąż wróci wcześniej? W Malezji za brzydkie zachowanie Malaja czeka chłosta! A może to nie Malaj? Chińczyków i Hindusów panujące w kraju prawo religijne nie dotyczy. Tego się chyba nie dowiemy. Napalony amant był ukuty z żelaza. Podobnie jak kilka innych metalowych ‘rysunków’.
Sztuka ulicy w Malezji w George Town ma się świetnie. Niektórzy nawet zwiedzają tropem ulicznych malunków mających nietrwałość w swojej naturze. Graffiti na Penang rozprowadził m.in młody artysta Ernest Zacharevic. Choć pochodzi z daaaalekiej od Malezji Litwy, to właśnie on został wybrany przez lokalną radę miejską, żeby stworzyć ‘Lustra George Town’. Pomysł był genialny, bo dziś bardzo wielu ludzi marzy, żeby zdążyć zobaczyć ulotne działa grające z odrapanymi murami. Polujemy na dzieci na rowerze i chłopa wspinającego się po krześle.

Gdzie jest Love Lane
Kiedy słońce przygrzeje, a przygrzewa często i mocno, trzeba się ewakuować do cienia. Najlepiej na zacienione patio. Domu, hotele, pensjonaty, hostele są długie, wchodzi się, jest salon potem pokoje, za nimi patio, za patio kolejne pokoje, za nimi… I tak wiele wiele metrów wgłąb. Kiedy zachodzi słońce idziemy do barów, sziszabarów. Gdzie jest Love Lane? Bar na barze, upojeni szczęściem i wielokrotnie droższym niż u nas alkoholem expaci i turyści. Już myślałam, że będzie prawie jak na szalonej Khao San, ale w połowie ulica się uciszyła, przeszła w sypialnie, hostele, hotele, masaże. Tymczasem nad miastem słychać było nawołujący śpiew muzeidina.
W przydrożnych ołtarzykach paliły się czerwone świece i stały owoce dla bogów. Na ulicach i za drzwiami biesiadowały całe grupy Chińczyków. Ci to wiedzą, co to prawdziwa kolacja! Najczęściej jedzą wszyscy z wielkiego gara, zawsze się dzielą wszystkim, gwar i radosny chiński śmiech opanował wieczorną ulicę.
Akurat trwał monsun- pora deszczowa i ulewny deszcz zaczął zalewać parne ulice. Sprzedawcy zaczęli zwijać uliczne garkuchnie. Na posterunku zostały tylko burgery, ryżowe trójkąty z mięsem zawinięte w liście banana, noodle, chińskie szaszłyki, które w gorącej wodzie maczała grupa chińskich turystów. Penang jest znany z najlepszego jedzenia w Malezji, i jedno z najlepszych w całej Azji, a może i na świecie. Nie wszystko było jednak taie dobre jak internetowe opinie je malują.
Małe Indie w George Town
Upodobałam sobie Little India, czyli Małe Indie. Jakie ten uliczny kuchmistrz miał słodycze, a jakie smażone pierożki! Nie byłam jeszcze w tych dużych Indiach, ale w małych grała na pełny regulator muzyka z Bollywood, wszystkie miłe zapachy z jakimi kojarzą mi się Indie czuć było w powietrzu. Wiem, że duże prawdziwe Indie walą szczynami. Tu tego nie było. Kobiety ubrane w sari pomykały spiesznie, a wieczorami ludzie gromadzili się w hinduistycznych świątyniach. Kadzidła snuły się po uliczkach Małych Indii w George Town. Był gwarno.
Penang jest bogaty i…krzemowy
Mieszkańcom Malezji się tu powodziło już wcześniej. To co oglądają turyści to ledwie ułamek wyspy. Za historycznym centrum pyszni się las, a raczej borek wieżowców, apartamentowców, centra handlowe, stoją magazyny i hale, fabryki elektroniki. Tu się robi interesy.
Co robić na Penang, kiedy zwiedzimy już George Town?
Z plaży są marne pożytki, bo w morzu pływają parzące meduzy, za to jest dżungla. Za free. Możemy wejść do pięknego parku narodowego w zamian za nasz podpisz w księdze gości przy wejściu. Czy może być lepsza zachęta to zwiedzania dżungli? A jeśli chcecie zobaczyć niesamowitą budowlę do jedźcie do Kek Lok Si- kolorowego klasztoru całego skąpanego w egzotycznych roślinach. Miejscami wygląda jak pałac z jakiejś orientalnej baśni.






















Wybierasz się do Malezji? Może zainteresuje Cię artykuł: