Do Bukowiny Tatrzańskiej zawsze z Krakowa było za blisko, żeby przyjechać. Jednak w tym roku postanowiłam odwiedzić wioskę ze względu na Sabałowe Bajania. To słynny festiwal podczas którego możemy zanurzyć się w kulturę góralską, posłuchać ich pieśni, podziwiać tańce, obejrzeć rękodzieło i kolorowe stroje oraz co najważniejsze skosztować podhalańskich smakołyków.
Sabałowe delicje
W serwowaniu nieba w gębie najlepsze jest Koło Gospodyń Wiejskich, które z okazji festiwalu naszykowało tylu przysmaków, że aż nie mogliśmy zjeść. Pod miejscem przemówień rozstawiono namiot, gdzie panie serwowały gawiedzi najlepsze potrawy regionalne Podhala. Ciężko aż wymienić co tam było, najbardziej zapadły mi w pamięć: zupa oscypkowa, gulasz z dziczyzny, moskale, kwaśnica, zupa śliwkowa. Musze wam nawet wyznać, że mimo, iż nienawidzę mięsa, to skusiłam się na dziczyznę. Było to jedna z najlepszych mięsnych potrwa jaką jadłam w życiu.

Sabałowa Noc
Sabałowe Bajania to przede wszystkim tańce i muzyka, byliśmy tylko na jeden dzień i żałuję że nie widziałam więcej występów. To świetna okazja do poznania kultury góralskiej. Po degustacji potraw regionalnych przemieściliśmy się na teren term, gdzie odbywały się koncerty. Mimo lata było strasznie zimno, ale na szczęście poili na miejscu gorącym winem. W międzyczasie odbyły się zawody strzeleckie, na które zwyczajnie nie zdążyłam dotrzeć, ale wracający pocieszyli mnie, że kaszana w tym roku była, i nie warto nawet było iść.
Zasłużonych dla regionu pasowano uroczyście na „Zbójników” i “Wierchowe Orlice”, przy czym nie brakowało tańców ani zabawnych zadań dla pretendujących do tytułu.
Poza tradycyjnymi kapelami pojawiła się też nowoczesna twarz gór -zespół Turnioki. Jak nie mogę słuchać góralskich kapel,to ich wręcz z przyjemnością. Fajnie strasznie zagrali łącząc mocne rockowe brzmienia z lokalnymi rytmami. Zamiast kolejnej miauczącej pop wokalistki mogliby taką muzykę grac czasem w radiu.

Finalną atrakcją było rozpalenia watry i pokaz sztucznych ogni. Górale tańcowali wokół watry, co wcale nie było takie proste ze względu na temperaturę. Sama myślałam przez chwilę, że się stopię, a byłam jeszcze dalej niż oni. Ognie sztuczne też się bardzo udały i były wręcz wisienką na wspaniałym góralskim torcie, jaki wszystkim zebranym sprezentowała Bukowina.
Jeżeli zastanawiacie się, kiedy odwiedzić Podhale, to uwzględnijcie Sabałowe Bajania, mało jest tak wspaniałych okazji, żeby poznać bogatą kulturę górali. Podziwiam organizatorów i uczestników festiwalu, że w dzisiejszych czasach nadal mają tyle pasji do pielęgnowania tradycji. Festiwal odbywa się już od pół wieku przez kilka dni, a jego zwieńczeniem jest Sabałowa Noc.




