Spis treści
Bałtyk niejedno ma imię
Weekend nad Bałtykiem obfitują w liczne atrakcje. Co ciekawego zobaczyliśmy na Pomorzu w kilka dni? Począwszy od najbardziej znanych miejscowości, przez Gdańsk i zamek krzyżacki w Malborku po fenomenalne ruchome wydmy w Słowińskim Parku Narodowym! Nie trzeba jechać do Namibii, żeby oglądać zadziwiające pejzaże!
Ostrowo
Jest wrzesień, nieletni poszli do szkoły, plaże opustoszały, ceny spadły, a życie nocne( i jakiekolwiek inne) zamarło na dobre w miejscowości Ostrowo nad morzem, gdzie dane mi było spędzić ostatni weekend. Szybko ulokowaliśmy się w obsadzony pachnącą lawendą drewnianym domku i pognaliśmy nad morze. Na prawie pustej piaszczystej plaży wiał chłodny wiatr. Zanurzam się w ciepłej nagrzanej po lecie wodzie i płynę w stronę słońca. Jest bosko!
Oczywiście nie brakło lokalnego folkloru w postaci parawanów. Może Arabki zamiast burkini powinny rozważyć takie rozwiązanie 😉
Władysławowo i Hel
W Ostrowie była jak już wyżej wspomniałam trupiarnia, więc w poszukiwaniu rozrywek wybraliśmy się do Władysławowa. Na wypożyczonych rowerach pojechaliśmy na półwysep Hel. Woda od strony morza ( nie zatoki) była bardzo ciepła. Nieliczni ludzie na plaży wypuszczali lampiony w zapadający mrok. Wracaliśmy nieoświetloną drogą, straszną jeśli być tu samemu. Wokół same campingi i las.
Gdzie zjeść we Władysławowie
Gremliny w żołądku dopominały się o swoje. Tak trafiliśmy do lokalnej restauracji, gdzie miałam okazję skosztować najlepszej pizzy w swoim życiu. Pizzeria Akuku przy Morskiej, albo koło Morskiej ma u mnie gwiazdkę Michelina. Na deser były świetne gofry z lodami o smaku słonego karmel z lokalu naprzeciwko. Gofrownio-lodziarnia to prawdziwy rarytas- sami robią bitą śmietanę.
Słowiński Park Narodowy i Wydma Łącka
Drugiego dnia wyruszyliśmy do słynnego Słowińskiego Parku Narodowego, żeby oglądać ruchome wydmy. Niezapomniany widok!
Po zajechaniu na miejsce (Łeba) można wybierać spośród 3 wariantów aby dotrzeć do celu: pieszej wycieczki, rejsu statkiem( nie pamiętam ile, ale najdroższa i najkrótsza opcja), przejażdżki meleksem (15zł/os.) oraz uiścić opłatę za wejście do parku(6zł/ osoba dorosła). Z racji najgłębszej przyjemności i największej oszczędności po krótkim namyśle jednogłośnie wybraliśmy przejście drogą przez las, którą normalni ludzie pokonują w 1 godzinę. Nam to zajęło ze 3h, wliczając częste postoje na zdjęcia, selfie, marudzenie, siku, czekanie na resztę, gubienie się w lesie na prostej drodze i parę ***. Może lepiej zachowam milczenie. Po drodze przez przeważnie sosnowy las zadziwiały mnie ogromne wyrwane z korzeniami drzewa. Warto wiedzieć, że na trasie czeka zwiedzanie wyrzutni rakietowej. My z racji malkontenctwa reszty grupy musieliśmy odpuścić.
Po pokonaniu boru trzeba było się piąć pod górę przez piach, co nie było wcale takie proste, ale widok wynagradzał wszelkie trudy. Najpierw martwy las, drzewa pochłonięte przez żarłoczną wydmę, a potem tylko piach. Ale jaki! Nie trzeba jechać do Namibii, by zachwycić się fenomenalnym pejzażem!
Z braku sił na powrót wybraliśmy meleksa. Po wyjściu z parku wspieliśmy się na szczyt wieży widokowej, z której doskonale było widać jedno z jezior. Wiało niemiłosiernie, i w tym czasie wieża się trochę ruszała, toteż osoby z lękiem wysokości i bojaźliwym ją odradzam.
Łeba
Po wycieczce dotarliśmy do centrum Łeby, której port urzekł mnie rybackimi kutrami, zaś głód zawiódł do pobliskiej wędzarni. Tamtejsze lekko pikantne kabanosy z łososia zapamiętam sobie na długo. Lodzio miodzio panowie! – jak mówiły Pingwiny z Madagaskaru. W lokalnym barze zakosztowaliśmy lokalnego piwa Łebski Książę o ciekawym smaku.
Gdańsk w jeden dzień
Niełatwo wybrać z najlepszych atrakcji jakie oferuje Gdańsk tylko parę, ale poziom zadowolenia pokazał, że wybraliśmy tylko samą śmietankę.
Kościół Mariacki w Gdańsku
Istniejąca od 1342 r. gotycka bazylika znacząco ucierpiała podczas wojny w 1945, kiedy pożar strawił jej górną część. Na szczęście 80% wystroju zostało uratowanego. Moja matka wspomina, że 40 lat temu oglądała niemalże same ściany. My mieliśmy więcej szczęścia, naszym oczom ukazały się znacznie więcej! Zwiedzanie zajęło nam mnóstwo czasu właśnie z tego powodu. Wymieńmy tylko: fenomenalna Kaplica Ludzi Morza ufundowana przez Andrzeja Bohomolca, słynny obraz’ Sąd Ostateczny’ Memlinga, ołtarz św. Doroty (robi wrażenie, choć nie rozumiem wizji artysty, kiedy św. Agata podgotowywana w oleju ani z obcinanymi piersiami ma uduchowioną minę), barokowe organy i bogato rzeźbiona barkowa ambona, Tablica Jałmużnicza, pieta od której bólu i cierpienia aż bolą oczy, średniowieczne ołtarze, rzeźby i malowidła, piękna Madonna Gdańska, no i przede wszystkim imponujący średniowieczny zegar z zodiakiem. Ten ostatni mierzy 14 metrów, a jego wspaniałość była podziwiana w całej piętnastowiecznej Europie. Ponoć z zawiści, żeby nie powstał drugi taki zleceniodawcy oślepili mistrza wykonawcę. Ten miał się zemścić po latach i poproszony o naprawę zniszczył młotkiem mechanizm zegara. Zginął roztrzaskany o posadzkę. Część bazyliki została poświęcona walczącym w reżimem komunistycznym. W międzyczasie dowiedziałam się, że katedra nie ma krypty, groby znajdują się tuż pod nierówną posadzką… Renowacja bazyliki trwa nadal, kto chce się zapisać w jej dziejach może ufundować złotą gwiazdkę zdobiącą jej strop.
Na deser pozostawiliśmy sobie wspinanie się po 409 schodkach na szczyt wieży. Mimo deszczu widok Gdańska z góry bezcenny.
Dwór Artusa
Dwór został ufundowany przez najbogatsze gdańskie bractwa, zaś jego nazwa nawiązuje do legendy o królu Arturze. Przez lata służył jako miejsce spotkań gdańskich elit, z czasem stał się giełdą. Jego wnętrza powala na kolana. Znajduje się tu największy w Europie, bo aż 11 metrowy piec kaflowy, którego 520 kafli prezentuje portrety władców europejskich.
Muzeum Bursztynu i straszne więzienie
Niezwykle frapujący mariaż- bursztyn i tortury…. Takiej atrakcji nie może przegapić żaden fascynat ciekawostek! Muzeum mieści się w gotycko renesansowym Barbakanie i budzącej grozę Wieży Więziennej i Katowni. Rekonstrukcja cel więziennych wraz z przerażającymi odgłosami i ilustrowanym opisem tortur mrożą krew w żyłach.
W Muzeum Bursztynu zobaczycie wyroby ze złota Bałtyku od neolitu aż po czasy współczesne. Zatopione w żywicy owady, rośliny a nawet… jaszczurkę. Biżuteria wszelkiej maści, przedmioty z bursztynu, a nawet wyrzeźbiona z tej materii martwa natura. Piękne są kreacje współczesnych mistrzów jubilerstwa.
Na murze zewnętrznym możemy zobaczyć pręgierz, do którego przytwierdzano dawniej delikwentów skazanych na chłostę. Czy wiecie, że w dawnych czasach chłostano tu nawet za zdradę małżeńską? 🙂 Na samo publiczne pośmiewisko przypiętych do pręgierza wystawiano na (nie)łaskę widowni również za opilstwo.
Dalej spacerowaliśmy po Starym Mieście, i atrakcjach których nie można ominąć, jak Fontanna Neptuna i Żuraw. Bardzo mi się spodobały rynny w kształcie zwierząt w jednej z kamienic. Po raz drugi z wysokości zdecydowaliśmy podziwiać panoramę miasta z Diabelskiego Młynu. Tani nie był, ale za to kabiny były nowoczesne i komfortowe, do wyboru była również kabina VIP z przyciemnianymi szybami. Pomyślcie tylko jakie figle tam można wyprawiać! Cena jak na perwersję przystało wysoka.
Bardzo spodobało mi się to, że do której knajpy czy kafejki nie weszłyśmy, każde miejsce miało swój niepowtarzalny charakter i było zrobione z pomysłem. Krakowskie knajpy mogły by się sporo nauczyć od gdańskich!
W drodze powrotnej do Krakowa zawitaliśmy do Malborka. Tu możecie przeczytać relację.